Dzień głosowania nie kończy "Projektu: Senat"

We stu porwali konia

Wszystkim, którzy zdecydowali się oddać na mnie głos w tych wyborach bardzo dziękuję. Zwłaszcza tym, którzy przyjechali do okręgu 45 z odległych stron. Głosowanie za nami. Do PKW spływają wyniki i poznamy je niebawem. Tymczasem kontynuujemy prace. Jest jeszcze wiele do opisania, przeanalizowania, sprawdzenia. Mam też kilka komentarzy, których nie zdążyłem opublikować przed ciszą wyborczą. Są też relacje, których przed ciszą opublikować nie zdążyłem. A będą też relacje osób, które zaangażowały się w prace obwodowych komisji, którzy postanowili zostać mężami zaufania. Dla wielu obywateli wybory kończą się na akcie głosowania, tymczasem Komitet Wyborczy Wyborców nadal działa. Musi się rozliczyć, złożyć sprawozdanie i tak dalej. Dlatego jeszcze parę tekstów znajdzie się w tej kategorii. Aż do zakończenia pracy komitetu wyborczego

Wszyscy, którzy śledzą kolejne notatki w tej części serwisu pamiętają, że całkiem świadomie wystartowałem w najtrudniejszym okręgu wyborczym w Polsce. Dzięki wsparciu osób, które zaangażowały się w działania komitetu mogłem "podnieść z ziemi motykę i zamachnąć się na słońce" (por. Wrażenia pre-organizacyjne). Moje kandydowanie i kampania wyborcza była częścią kampanii, którą nazywam, dla potrzeb publicystyki, kampanią społeczną na rzecz demokratycznego państwa prawnego.

Po głosowaniu pytacie mnie "jak jest". Odpowiadam, że bardzo dobrze, ale Projekt jeszcze nie jest zakończony. Trzeba go najpierw zakończyć. Komitet nie jest jeszcze rozliczony, a tam wiele ciekawych historii jest przy okazji do opowiedzenia.

Spełniłem obietnicę daną 2 lata temu, że wystartuję w wyborach. Spotkałem rewelacyjnych ludzi, którzy pomogli mi w kampanii. Przeprowadziłem kampanię zgodnie ze swoimi zasadami. Od początku do końca z przejrzystymi finansami (KWW Piotra Waglowskiego jako pierwszy w historii RP komitet wyborczy zrobił coś takiego), od początku do końca silnie trzymając się przepisów Kodeksu wyborczego (przepisy wyborcze są w wielu miejscach absurdalne, w wielu są niespójne, w wielu nie przystają do rzeczywistości; były pokusy, by złamać zasady, ale im - przynajmniej świadomie - nie ulegliśmy).

Przy okazji kampanii zidentyfikowałem szereg problemów związanych z prawem wyborczym, w czasie kampanii napisałem ponad 120 tekstów na temat jej przebiegu, by pokazać współobywatelom mechanizmy procesu wyborczego.

Wstawiłem cztery priorytety w dyskurs publiczny w kampanii wyborczej (dostęp do informacji publicznej, partycypację obywatelską, ochronę domeny publicznej i lepszą jakość prawa, które powinno być oparte na dowodach).

Projekt: Senat jeszcze nie jest zakończony. Przed nami rozliczenie komitetu wyborczego wyborców i jego zamknięcie. Wielu ludzi patrzy na wybory tylko do dnia głosowania. Ten dzień nie jest dniem wyborów. Ludzie nie znajdują się na listach wyborczych, bo 3 miesiące wcześniej ich potencjalni wyborcy nie zadbali o to, by wesprzeć swoich kandydatów, by na takich listach się znaleźli i to jest też element wyboru, taka preselekcja. Wybory nie kończą się też w dniu głosowania, bo potem jest jeszcze parę interesujących rzeczy i zdarzeń. To, co do tej pory zrobiłem - wszystko się udało. A mogło się udać tylko dzięki wsparciu innych (Nawiasem mówiąc - efektem tego projektu jest również wykazanie, że jednostka nie ma w Polsce biernego prawa wyborczego; aby zostać kandydatem musi przejść przez dość trudny tor przeszkód, w który - z racji przepisów Kodeksu wyborczego - musi się zaangażować kilka tysięcy ludzi).

Jest jeszcze wiele do zrobienia, jeśli ludzie głosują na "spis treści". Jest jeszcze wiele do zrobienia, gdy myślą, że nie ma sensu głosować, bo ich faworyci "i tak się nie dostaną" (niby dlaczego mają się dostać, jak na nich nie głosowaliście?). Nadal wielu nie bierze udziału w wyborach, więc - siłą rzeczy - godzą się, że wyboru dokonają za nich inni, aktywni obywatele.

Przez cały czas trwania kampanii nie miałem ani chwili stresu. Byłem zmęczony, to prawda, bo założenie było takie, że robimy wszystko, co - przy określonych zasobach - jest możliwe. Nikt nie może powiedzieć, że w tej kampanii się obijałem. Ale stresu nie było. I przy założeniach, z jakimi weszliśmy w ten projekt - nie ma też żadnego "bolesnego" zderzenia się. To, co założyliśmy, zrealizowaliśmy. Wczoraj była okazja, by porozmawiać w gronie osób zaangażowanych w kampanię. Rozmawialiśmy długo. Mamy sporo przemyśleń, spostrzeżeń, ale też poczucie spełnienia (przy świadomości, że projekt jeszcze nie jest zakończony).

Niezależnie od wyniku, jakikolwiek by był (pewnie niebawem go poznamy), wygrałem.

Kończymy projekt (jak wspomniałem - będzie jeszcze trochę relacji i komentarzy, spisywania spostrzeżeń, np. będzie materiał o kampanii w serwisie Facebook, gdzie pokażę oglądalność poszczególnych materiałów, wspieranie ich reklamowe itp). Kończymy projekt, no i trzeba zacząć obmyślać kolejny projekt.

A kiedy ktoś zaczyna obmyślać kolejny projekt, #topomyśl.