Prezydent RP faworyzuje amerykański serwis i dyskryminuje grupy obywateli

Projekt ustawy prezydenckiej w serwisie Facebook

Prezydencki Projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach został opublikowany w serwisie Facebook. Na próżno od rana szukamy go w Biuletynie Informacji Publicznej Kancelarii Prezydenta. Wygląda tak, jakby amerykańska spółka Facebook Inc. zyskała jakiś kontrakt na obsługę informowania o procesie legislacyjnym w Polsce. Ale oczywiście chodzi o coś innego - mamy już postopolitykę. Używanie infrastruktury państwowej do informowania wszystkich obywateli o procesach państwowych nie jest seksowne.

Jeśli Prezydent RP informuje o projekcie grupę obywateli w prywatno-amerykańskim serwisie, a nie w państwowej infrastrukturze informacyjnej, to to nie jest ok.

Dziennikarze dostali ponoć projekt wcześniej, mailem. Do serwisu Facebook, na profil sygnowany imieniem i nazwiskiem prezydenta Andrzeja Dudy, ktoś wkleił bitmapy. To oczywiście znaczy, że żadna z osób obarczonych niepełnosprawnością w zakresie wzroku tego nie przeczyta. Publikacja w wersji tekstowej załatwia ten problem, bo są narzędzia pozwalające przekładać tekst na mowę lub listwy braillowskie.

Ktoś mi tu od razu dopisał, że przecież profil p. Andrzeja Dudy obserwuje w serwisie Facebook 300 tysięcy ludzi. Odpowiedziałem, że to pewnie dlatego, że publikuje on tam informacje zamiast w Biuletynie Informacji Publicznej. Gdyby te informacje były publikowane w BIP, to ludzie sięgaliby do prezydent.pl.

Takie informacje w serwisie urzędowym muszą być potem archiwizowane. Ktoś za nie ponosi odpowiedzialność. To podstawy myślenia proobywatelskiego, których brakuje dziś w państwie. Państwo nie jest prywatnym folwarkiem ludzi, którzy (czasowo) sprawują władzę. "Rzeczypospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli". Organy władzy publicznej mają traktować równo wszystkich obywateli.

Ktoś zaraz zarzucił mi: ale przecież ty korzystasz z tego amerykańskiego serwisu! Odpowiedziałem: ja nie jestem Prezydentem RP. Jako obywatel korzystam z wolności - organy władzy publicznej z wolności nie korzystają. Wedle konstytucji organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.

Kolejna osoba pisze: "Najwyraźniej w polityce zamierza się Pan zajmować duperelami. Szkoda." Odpowiedziałem: chodzi o podstawowe i konstytucyjne prawa obywatelskie do informacji publicznej. Chodzi o zakaz dyskryminacji, o demokratyczne państwo prawa.

I dalej burza. Nawet niektórzy już widzą problem, ale jeszcze nie łączą kropek. Na przykład komentarz, że zgoda, że na FB nie może być wcześniej opublikowane niż w BIP. Odpowiadam: administracja publiczna ma publikować tylko w urzędowym publikatorze. W innych serwisach to się może pojawić w ramach re-use (ponownego wykorzystania) informacji z sektora publicznego jeśli obywatele tam wrzucą informację z BIP. Nie jest rolą Prezydenta RP zasilanie FB. On reprezentuje państwo.

A co mamy? Mamy tu do czynienia z dyskryminacją części obywateli (tych, którzy nie korzystają z serwisu Facebook). Mamy dyskryminację części obywateli, którzy nie mogą zapoznać się z treścią ze względu na sposób jej publikacji w bitmapach. Mamy tez dyskryminację części obywateli, bo publikacja następuje w jednym z serwisów, a nie w innych, więc przedsiębiorcy prowadzący serwisy internetowe nie są równo traktowani. Mamy do czynienia z naruszeniem zasad równego traktowania, a więc z sytuacją naruszającą zasady konstytucyjne.

I oczywiście rozumiem, że bycie państwowcem i zabieganie o równe traktowanie wszystkich obywateli przez władze publiczne nie jest dziś seksowne. Ale są zasady. I te zasady są łamane. Dlatego właśnie uprawniony jest tytuł tego tekstu: Prezydent RP faworyzuje amerykański serwis i dyskryminuje grupy obywateli.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej to nie jest menadżer amerykańskiej spółki. Prezydent RP to organ władzy publicznej w moim kraju.