Turystyka wyborcza i "przywiązanie wyborcy do ziemi"

Spotkanie sztabu w dniu 18 września 2015

Cokolwiek się zdarzy, jakiekolwiek będą wyniki, to ja podchodzę do startu w wyborach w kategoriach udziału w wielkim święcie demokracji w Rzeczypospolitej Polskiej. To jest wielka przygoda. Nie chodzi tylko o to, że człowiek nagle zyskuje możliwość zobaczenia swojego nazwiska na karcie wyborczej. Nie każdemu się to udaje (w tych wyborach odpadło już paru "kandydatów na kandydatów"). Chodzi raczej o to, że to jest pewnego rodzaju proces. Wczoraj mieliśmy spotkanie sztabowe. I pewnie mi nie uwierzycie, ale pierwszą jego część poświęciliśmy nie czemu innemu, tylko dyskusji o etyce i o moralności.

Tak, wiem. Wiem, co część z Was sobie pomyślała. No, ale relacjonuje po prostu fakty. Gadaliśmy o tym przez ponad półtorej godziny i dotyczyło to tylko jednego z aspektów kampanii wyborczej, a mianowicie tego, czy Komitet Wyborczy powinien, czy też nie powinien jakoś zareagować na fakt, że na FB pojawiło się wydarzenie pt. "Przyjadę do okręgu 45 w Warszawie zagłosować na Piotra "VaGlę" Waglowskiego". Ponad półtorej godziny dyskusji o prawie, etyce, moralności. Intelektualnie jestem niemal syty dziś. A gdyby ktoś chciał znać moje tu zdanie - nikogo nie namawiam do przyjazdu. Uważam, że Komitet Wyborczy nie powinien w żadnym razie odnosić się do tego wydarzenia (nie animuje go, nie jest z nim związany).

Samo zjawisko "turystyki wyborczej" warto przeanalizować, opracować, opracowanie opublikować. Powinno opierać się na twardych danych. Dla mnie to ciekawa sprawa, bo w dyskusji o JOW-ach ten aspekt jest pomijany, a mówimy o demokracji, w której "wyborca jest przywiązany do ziemi" (jak kiedyś w pańszczyźnie).

No, bo o czym się m.in. mówi w przypadku dyskusji o JOW-ach? Między innymi o tym, że okręgi wyborcze można w różny sposób wyznaczyć i jeśli władza wie, że na danym terenie ma większe szanse w jednej konfiguracji okręgów, to pewnie będzie miała pokusę takiego wykrojenia okręgów, by ową przewagę sobie zapewnić.

A tu nagle może się zdarzyć, że obywatele zechcą wymknąć się z tak narzuconych ram i postanowią zażyć nieco turystyki... System wszak przewiduje procedurę głosowania poza przypisanym okręgiem.

Tu warto odnotować, że nie rozmawiamy o wyborach na prezydenta miasta, a o wyborach do Senatu. Gdyby było tak, że zmobilizuje się 10-30 tysięcy ludzi, którzy przeprowadzą "marsz gwiaździsty" na okręg 45, to zachwiałoby to wynikiem głosowania na senatora, który potem działa w imieniu całego kraju. Ale - jak się spodziewam - tak nie będzie.

Samo zjawisko interesuje mnie z perspektywy działania systemu demokratycznego w Polsce. Interesują mnie też postawy ludzi wobec takiego problemu. Są różne (dlatego też o tym rozmawialiśmy i było to bardzo ciekawe). Tak. Spotkania sztabowe poświęcamy na rozmowy o etyce i o moralności. Trudno uwierzyć, nie? A jednak.