Dlaczego, po co kandyduję?

Okładka wydania bajki o pracowitym świerszczyku i lekkomyślnej mrówce

Zapytano mnie: dlaczego, po co kandyduję. Kandyduję, ponieważ to element aktywności obywatelskiej. Mam alternatywę: nie robić nic i przyjąć to, co ktoś mi upichci, albo być aktywny i zabiegać o moją wizję świata w ramach tego, co jest możliwe, czyli wspierać społeczeństwo obywatelskie. Społeczeństwo obywatelskie to takie, w którym obywatele aktywnie zabiegają o swoje interesy, są aktywni, edukują się, nie jest im wszystko jedno, tylko takie społeczeństwo może sprawić, że w moim kraju będzie mi lepiej.

Przez 20 lat analizowałem, komentowałem, brałem udział w pracach organizacji pozarządowych, wspierałem "równe boisko gry" w izbach gospodarczych, angażowałem się całkiem społecznie w prace legislacyjne, brałem udział w konsultacjach publicznych, spotkaniach uzgodnieniowych, publikowałem teksty, komentarze, felietony, artykuły naukowe. Doszedłem do etapu, w którym wiem, jak w tym samym celu wykorzystać mandat senatora. Ponieważ nikt mi go nie podaruje, więc staję do wyborów. Przy okazji dokumentuję swoją drogę po ten mandat, by pokazać ludziom, że mogą być aktywni, że mogą przejść podobną drogę, pokazuje miny, które sam zidentyfikowałem, pokazuje problemy prawa wyborczego, identyfikowane przeze mnie zależności związane z takim obywatelskim startem.

Kandyduję, ponieważ uważam, że mam coś do zaoferowania wspólnocie. To ona na koniec zdecyduje, a ja przyjmę taki werdykt, ale jeśli przyjąłbym pierwszą postawę, czyli bezradność i bierność, nie byłbym sobą.

Chcę, by było mi lepiej. Mnie i moim bliskim. Ale nie w kategoriach pensji senatora, to byłby banał. Chcę, by było mi lepiej w tym sensie, że mogę wpływać na debatę publiczną, pokazywać to, co jest istotne z mojego punktu widzenia, aktywnie o to zabiegać w Senacie, reprezentować tam mój system wartości. W tym sensie moje pobudki są całkowicie egoistyczne.

Egoistyczne są też pobudki tych, którzy są bierni, bezradni i przejawiają postawę roszczeniową. Jeśli taka bierność była utrzymana, to będą sterować biernotą ci, którzy są aktywni. W efekcie oni tylko będą potrafili realizować swoje interesy i tych biernych będą traktować tylko jako przedmiot swojej aktywności, nie zaś równoprawny podmiot, równoprawnego partnera w procesie kształtowania polityki wspólnoty (wspólnoty rozumianej jako grupy ludzi obejmujących klatkę schodową, ulicę, dzielnicę, miasto, gminę, powiat, województwo, kraj i dalej).

Bierność osób tworzących wspólnotę prowadzi do tego, że aktywni przejmują kontrolę nad nimi. To prowadzi do totalitaryzmów, rządów oligarchii, systemowego przedkładania interesu jednej z grup nad interesami innych. To prowadzi do konfliktów, które się stopniowo radykalizują. W moim interesie jest, by ludzie byli aktywni, świadomi, wyedukowani, potrafiący myśleć krytycznie, a więc też tacy, którzy ze swojej bezsilności nie obciążają systemu postawami roszczeniowymi.

Lepiej dać wędkę, niż rybę - gdy się jest częścią odpowiedzialnej wspólnoty. Lepiej dać rybę niż wędkę, gdy chce się od siebie uzależnić, jak od dostawcy podstawowych środków do życia. W tym sensie "polityka ciepłej wody" jest dla mnie nie do zaakceptowania. W moim interesie jest wskazanie, jak zrobić wędkę, nie zaś rozdawanie ryb. Nie handluje rybami, nie handluję wędkami, ale mam pomysły na to, jak robić wędkę. I jeśli podzielę się tym z innymi - wspólnota będzie potrafiła być bardziej niezależna, bardziej zaradna, będzie potrafiła tworzyć bardziej przyjazne miejsce do życia. Dla większej grupy, nie zaś tylko dla niektórych.

Chcę spokojnie żyć, decydować o sobie, rozwijać się, edukować w spokoju, realizować swoje pasje. To jest możliwe w społeczeństwie, w którym nie narzuca mi się jak żyć, w którym kierunku mogę się rozwijać, w jakiej dziedzinie edukować. Kandyduję zatem, by poszerzać obszar swojej wolności, a ta może być realizowana tylko w stanie, w którym wolności innych są gwarantowane. To rodzaj postawy, światopoglądu: uważam, że wolność obywatela może się realizować tylko w środowisku, w którym wolności innych obywateli są gwarantowane i ci inni obywatele potrafią o taką wolność wspólnie aktywnie zabiegać, nie zaś wówczas, gdy podporządkuję sobie innych by na ich zniewoleniu i bezradności budować większy zakres swojej osobistej wolności.

Wolność oznacza też odpowiedzialność. Kandyduję zatem, ponieważ jestem obywatelem, a to oznacza odpowiedzialność za wspólnotę. Działanie dla dobra wspólnego może mieć podstawy egoistyczne. Kandyduję, z powodów egoistycznych.