Wspólne zdjęcie, stan zbiórki i co dalej? Napieramy!

Wspólne zdjęcie w sztabie

Brałem udział w kilku takich przedsięwzięciach, przy których był plan, by zrobić sobie wspólne zdjęcie. I zwykle to się jakoś rozmywało. Bardzo chciałem mieć wspólne zdjęcie z ludźmi, którzy zaangażowali się w tę naszą wycieczkę krajoznawczą szlakami polskiej demokracji. Wczoraj o 20:00 spotkaliśmy się w sztabie przy ul. Miłej w Warszawie.

Nie wszyscy mogli przyjechać. Osób zaangażowanych w zbiórkę podpisów, zwłaszcza w końcowym jej etapie (po tym, gdy napisałem, prawdziwie zresztą, że zbiera nas raptem 5-7 osób), było znacznie więcej. Zbierali sąsiedzi, przyjaciele, rodzina. Ten wzrost liczby spływających do sztabu podpisów (por. poniżej) wynika właśnie z tego, że do sztabu przekazywano podpisy zebrane "w terenie" przez różnych ludzi dobrej woli. Bez tych wszystkich ludzi nie udałoby się zebrać podpisów i zarejestrować kandydata (to ostatnie, mam nadzieję, stanie się dziś faktem, wraz z decyzją władz wyborczych). Dziękuję.

Wykres stanu zbiórki podpisów na dzień 14 września 2015 roku

Wczoraj złożyliśmy listy z podpisami poparcia do Komisji Wyborczej. Myślę jednak, że może chcielibyście wiedzieć jaki jest stan zbiórki podpisów na dziś rano: do dziś zebraliśmy 2725 podpisów. Ale to nie wszystkie, bo jeszcze spływają. Wszystkie zbierzemy, wszystkie przekażemy do Komisji. Żaden się nie zmarnuje (chociaż już po liczeniu), prywatność wyborców będzie chroniona.

Ale to nie jest koniec. Gramy do końca. Wybory odbędą się 25 października. Jeśli taka będzie decyzja wyborców - uzyskam mandat. Oczywiście nie ma się co czarować - to nie będzie proste zadanie. Nadal należy ono do tych z gatunku niemożliwych do zrealizowania. Dlaczego zatem nie spróbować? Nie można próbować. Po prostu trzeba to zrobić.

Do ciszy wyborczej, która poprzedza dzień wyborów, pozostało 40 dni. Nie tylko ja mobilizuję zespół wspierający mnie w tej drodze do Senatu. Również zespół mobilizuje mnie. I właśnie wymyślili tag #40dniVaGli.

Co przed nami? Poza uzyskaniem oficjalnego statusu kandydata i poza chwilą odpoczynku - przed nami kampania wyborcza. Ale nie tylko. W czasie wczorajszego spotkania uzgodniliśmy, że osoby zaangażowane w przedsięwzięcie "Piotr Waglowski do Senatu" przygotują swoje relacje, w których spiszą wrażenia związane z ich udziałem w tej akcji. Bo poza tym, że mam zamiar zostać senatorem, chodzi też o to, by edukować obywateli. Najlepiej chyba na własnym przykładzie. W czasie ostatniego miesiąca nauczyliśmy się wielu nowych rzeczy. Chcielibyśmy się tym podzielić z kibicami, którzy jeszcze nie poczuli, że chcą się angażować w życie publiczne, którzy nie czują jeszcze, że są częścią społeczeństwa obywatelskiego, którzy nie czują, że bez ich zaangażowania takie społeczeństwo obywatelskie nie ma szans powstać. Zatem najpierw będą relacje ludzi, którzy zaangażowali się, często po raz pierwszy w życiu, w tego typu "polityczne" działania. Potem zaś ciężka praca aż do dwudziestego piątego października, a nawet później... Niezależnie od wyniku wyborów.

Gramy do końca. Napieramy. Nie odpuszczamy.