Jak kandydowałem na Senatora, czyli kobiety w ciąży

Zrzut ekranu z memem o kobietach w ciąży

Bardzo interesujące. Szczerze powiedziawszy - podejmując decyzję o kandydowaniu myślałem, że to się zacznie znacznie wcześniej, nie zaś na dwa dni przed dniem wyborów. Zdaje się, że moje szanse w tych wyborach rosną, skoro zaczęto wkładać mi w usta tezy, które nie wynikają z żadnych moich wypowiedzi. Kandydowanie jest super. Można obserwować na własnym przykładzie to, co wynika z tekstu Marka Twaina: Jak kandydowałem na gubernatora. Znaczy, że stare mechanizmy działają cały czas. Dobrze. Zatem przyszedł czas na notatkę o manipulacji.

Strona zatytułowana Opieka medyczna, a nie watykańska w serwisie Facebook postanowiła wyprodukować mem. Aby się na czymś oprzeć sięgnięto do tekstu Ewy Siedleckiej, który opublikowany został w Gazecie Wyborczej siódmego października, czyli dwa tygodnie temu. Obecnie dla wielu osób tekst ten jest za paywallem, a to istotne, bo utrudnia ludziom sięgnięcie do jego treści. Ten tekst komentowałem w swojej notatce z tego czasu, czyli w tekście Robię swoje 2.0.

Na czym się "oparto" przygotowując mem? Na następującym fragmencie:

Aborcja? - To jedno z tych pytań, które ma sprawdzić: nasz, czy nie nasz. Dla mnie godność i życie człowieka są wartościami, które zasługują na szczególną ochronę. Życie nie jest chronione bezwarunkowo, bo są trzy sytuacje w których aborcja jest dopuszczona.

Natomiast jeśli ktoś ma widzimisię, żeby przerwać ciążę - to taka sytuacja nie jest zgodna ani z ochroną życia i zdrowia matki, ani godności kobiety zgwałconej. Nie jest zmuszaniem do urodzenia ciężko uszkodzonego dziecka. Nie jest też zgodna z polską racją stanu, która wymaga, by było więcej obywateli.

Podano nawet źródło, czyli wspomniany wyżej artykuł Ewy Siedleckiej: VaGla: Prowokator 2.0, guru, poeta, kandydat. Ale podano ten "cytat" (dodając w nim, zresztą, podział akapitu) dopiero po tym, gdy ktoś w komentarzu poprosił o to ("Mógłby ktoś wrzucić cytat z wypowiedzią bo ja mam artykuł zablokowany").

Pierwotnie mem był podpisany jedynie:

#władcymacic Nie głosujemy na tego pana! Piotr #Waglowski, niezależny kandydat do Senatu z Warszawy, nie szanuje godności człowieka - #kobiety. Źródło: http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,132921,18981296,prowokator-2-0.html

To ciekawe, że taki był podpis, skoro w dodanym potem cytacie, na "podstawie" którego przygotowano mem, stoi wyraźnie "Dla mnie godność i życie człowieka są wartościami, które zasługują na szczególną ochronę". No, ale idźmy dalej.

Tak. Są trzy sytuacje, w których polski system prawny dopuszcza aborcję. Piszę teraz o tym, co jest w systemie prawnym, nie zaś o jego ocenie (to wymagałoby znacznie większego opracowania, w której należałoby uwzględnić długą dyskusje publiczną). Kiedy piszę o systemie prawnym, to mam m.in. na myśli ustawę z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (Dz. U. z 1993 r. Nr 17, poz. 78).

Zgodnie z art. 4a ust. 1 pkt 3) wspomnianej ustawy - "Przerwanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy: (...) zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego". Wiedząc o tym i wiedząc o dwóch innych sytuacjach, w których aborcja przez system prawny jest dopuszczalna, przepytywany przez Ewę Siedlecką wspomniałem o tych "trzech sytuacjach".

Oczywiście pod memem pojawił się zatem komentarz:

Dobrze rozumiem, że pomimo cierpienia kobiety zgwałconej, która niestety zaszła w taki sposób w ciąże lub kobiety, która pomimo wyczekiwanej ciąży jest płód/dziecko niepełnosprawne lub/i niezdolne do życia poza łonem matki lub/i rodziców nie będzie stac na jego leczenie/utrzymanie ma je urodzić bo "ku*wa tak"? Oby tak dalej, kobiety będą mu wpadać w ramiona.

Komentarz ten został jednak skontrowany przez osobę, która wcześniej poprosiła o podanie dokładniejszego cytatu z tekstu, do którego nie mogła sięgnąć, ponieważ był dla niej zablokowany (paywall). Napisała ona tak:

Nie do końca. Z tego co ja rozumiem, on popiera aborcję z trzech powodów oprócz aborcji "na życzenie" vel "widzimisię". Tyle. Nie brzmi to najlepiej ale chociaż nie popiera zaostrzenia ustawy.

Oczywiście w tekście Ewy Siedleckiej nie pada nigdzie żadne moje stwierdzenie dotyczące tego, czy popieram aborcję "z trzech powodów". Istotnie jednak jest tam moja wypowiedź na temat "widzimisię". Konkretnie - w tym konkretnym fragmencie artykułu Wyborczej - chodziło to, że "widzimisię" (czyli decyzja) nie mieści się w trzech wskazanych przez ustawę przypadkach. Taki jest sens. No, ale idźmy dalej.

Dalej idą inne komentarze, jak na przykład: "ach, konserwy tak bardzo. Wszystko powinno być prywatne. Tylko macice są państwowe". Jest i taki:

Bardzo beztrosko pan Waglowski decyduje o zdrowiu i życiu Polek... mam nadzieję, że kiedyś o jego zdrowiu i życiu podobnie beztrosko zdecyduje inny psychopata, i że będzie dla niego tak łaskawy jak katolickie sumienie dla Agaty (...)

Potem padają niezobowiązujące pytania i stwierdzenia (a wydaje się, że w szczerym oburzeniu): "Gonic faceta..co za typek", "OSZOŁOM", "Bezmózgowiec to czy co?????". Oczywiście wszystko to pod memem, który głosi na tle mojego zdjęcia:

Kobiety w niechcianej ciąży muszą rodzić/Wymaga tego polska racja stanu.

Czyli mamy tu sytuację, w której zostałem wstawiony w kontekst "watykański" (nazwa strony na FB do tego się odnosi), następnie - jak rozumiem: w oburzeniu - przygotowano szybko "mem", przywołując rzekomo moje wypowiedzi, które nie mają uzasadnienia w linkowanym "źródłowo" artykule, następnie zmodyfikowano podpis podając szerszy cytat... Po dodaniu źródła nadal jednak odbiorcy tego memu są zasugerowani wcześniejszym stanem tej notatki, prawdziwe brzmienie wypowiedzi nie ma już dla nich znaczenia, ktoś jeszcze próbuje dopytywać, ale przekaz interpretacyjny sobie w świat poszedł.

Inna sprawa, że wypowiedź, której udzieliłem Gazecie Wyborczej, mam tu na myśli ten wątek o polskiej racji stanu, należy też czytać w kontekście opublikowanego nieco wcześniej przeze mnie felietonu we Wprost: Granice debaty o polskiej racji stanu. W tym samym tekście, z którego wyjęto fragment, można też przeczytać: "trudno z niego wydusić coś na temat poglądów" oraz "jak mnie ktoś pyta o pogląd, to ja pytam: pokaż mi problem społeczny, który ma być rozwiązany, to pogadamy". Natomiast w felietonie Wprost pt. Nie ma czasu na myślenie pisałem: "Przeciętny człowiek nie ma czasu na wnikliwe analizowanie rzeczywistości. Ktoś, kto odpowiada w sposób skomplikowany, rozważa okoliczności, poszukuje przyczyn problemu, by szukać właściwych rozwiązań, uznawany jest za osobę mało konkretną. Za kogoś, kto nie zna odzewu na rzucone w niego hasło".

W serwisie Twitter mamy taki oto materiał puszczony przez GalopującegoMajora. Też jest podane źródło, a nawet wklejony kawałek artykułu z Gazety Wyborczej. Dokładnie tego samego, o którym mowa wyżej. W dyskusji pod linkowanym materiałem przeczytacie państwo odesłania do godności człowieka, do momentu rozpoczęcia życia, do tego, "kiedy zaczyna się człowiek", czy prawnicy powinni o tym decydować i tak dalej. Zachęcam serdecznie do przejrzenia tych wymian max stuczterdziestoznakowych komentarzy. GalopującyMajor zresztą wrzucił kolejne swoje komentarze, w kolejnych wątkach, na przykład po tym, gdy tłumaczyłem mu czym jest Ocena Skutków Regulacji i prawo oparte na dowodach, nie zaś wierzeniach.

Czy jestem za dopuszczalnością sprzedaży tabletek wczesnoporonnych kobietom po 18 roku życia? Moja odpowiedź jest taka: "Nie analizowałem tego zagadnienia jeszcze". Całkiem zgodnie z prawdą i zgodnie z priorytetami, z którymi idę do tych wyborów.

Priorytety te to dostęp do informacji publicznej, partycypacja obywatelska w procesie podejmowania decyzji, ochrona domeny publicznej oraz - w konsekwencji - dobre prawo, które tworzone jest w oparciu o dowody.

No i właśnie tego ostatniego elementu dotyczy powyżej relacjonowane "wzmożenie".

Zdaję sobie sprawę, że koncepcja tworzenia prawa w oparciu o dowody nie spotyka się z dużym zrozumieniem. Widzę to w ten sposób, że obywatele są mocno spolaryzowani przez zabiegające o elektorat partie. No i rozumiem, że ktoś może mieć z tym problem, że nie daję się wtłoczyć w ich schematy myślowe oraz - odwołując się do wartości (np. życie, godność człowieka) - w procesie legislacyjnym postuluję podejmowanie decyzji po przeprowadzeniu analizy kwestii istotnych dla rozwiązywania problemów społecznych.

Wśród tych postulatów na pierwszym miejscu jest przygotowanie oceny skutków regulacji przed rozpoczęciem ingerencji ustawodawcy. Ocena Skutków Regulacji (zwana też oceną wpływu) musi w pierwszej kolejności odpowiadać na pytanie "na czym polega problem społeczny". Następnie musi odpowiadać na pytanie o charakter i skalę tego problemu. Potem musi wskazywać grupy obywateli, których ów problem społeczny dotyczy. Dalej zaś musi analizować obowiązujący system, analizować przyczyny powstania problemu, analizować możliwe (różne) przyczyny jego powstania, by - wreszcie - analizować możliwe do zastosowania sposoby rozwiązania tego problemu.

W dyskusji na Twitterze zostałem już nazwany "technokratą". Może i jestem technokratą, ale uczestniczyłem w projekcie, który polegał na przeanalizowaniu 110 projektów ustaw, które projektowane były przez rząd w 2012 roku. Z tej analizy (a proces analizy i opracowywania wyników trwał półtora roku) wynika, że w 2012 roku, spośród 100 procent wszystkich projektów ustaw, które wówczas rozpoczynały swój żywot, w prawie 24% przypadków (projektów) nie zidentyfikowano problemu, który miałby uzasadnić ingerencję legislacyjną. W blisko 24% nie zidentyfikowano też przyczyn problemu.

To są fundamenty poprawnej legislacji. To jest ten sposób myślenia o procesie legislacyjnym, z którym idę do tych wyborów. Prawo oparte na dowodach (w ramach systemu wartości), nie zaś na ideologiach. Tu można obejrzeć sobie całe wystąpienie, w którym przedstawiałem efekt naszej pracy analitycznej:

Zachęcam też do sięgnięcia do książki: Tworzenie i konsultowanie rządowych projektów ustaw (PDF) i do tekstu Tworzenie i konsultowanie rządowych projektów ustaw - publikujemy wyniki monitoringu.

A w kontekście memów, manipulacji polegających na wyjmowaniu z kontekstu fragmentów wypowiedzi, w kontekście problemu z interpretacją pisanego tekstu (nawet przez prawników), w kontekście przemyśleń Marka Twaina, o których we wstępie, zachęcam też do lektury tekstu Dotrzeć do źródła.

Tak. Dostęp do pełnej, rzetelnej, kompletnej (nie fragmentarycznej), aktualnej i archiwalnej informacji jest utrudnieniem dla tych, którzy chcieliby manipulować opinią publiczna. To raz. Dwa - do tych moich czterech priorytetów, które uznałem za najbardziej fundamentalne dla wyrwania dzisiejszej debaty publicznej z torów spolaryzowanego szumu, należałoby jeszcze dodać edukację medialną. Edukację medialną, czyli edukację w sferze krytycznej oceny informacji. Ale edukacja medialna to temat na osobny tekst.

Do otwarcia lokali wyborczych pozostało 2 dni i 16 godzin.

A gdy widzisz mem #topomyśl.