O moim stosunku do broni

Piotr Waglowski na strzelnicy

Pytają mnie o stosunek do broni. Sprawa jest skomplikowana. Jak wiele spraw, które kryją się za takimi "prostymi pytaniami".

W Rzeczpospolitej Szlacheckiej każdy obywatel mógł nosić broń, a nawet był do tego zobowiązany, bo obywatelami była tylko szlachta, a ta - przynajmniej teoretycznie - była zobowiązana do czynnego udziału w działaniach wojennych dyktowanych przez króla. Dlatego miała nie tylko prawo, ale i obowiązek posiadania broni. Co więcej - musiała na swój własny koszt zaopatrzyć się w rynsztunek wojenny. Jak któryś z ówczesnych obywateli był krnąbrny i unikał wypraw wojennych dyktowanych przez króla, to mu król zabierał ziemie, z której on miał obowiązek wystawić zbrojnych.

W Polsce istnieje rodzaj mitu chętnego udziału w wojnie z Krzyżakami. Czyż nie chętnie wszyscy przyjechali z różnych odległych stron, by - na wezwanie króla Jagiełły - wziąć udział w wojnie? I Zawisza Czarny przyjechał, i Piotr Wągl przyjechał - obaj polscy rycerze, chociaż chwilowo na służbie Zygmunta Luksemburczyka i na jego węgierskim dworze przebywający. Ale trzeba sięgnąć do przechowywanych na Węgrzech dokumentów (Budapeszt, Węgierskie Archiwum Krajowe, DL 12614), by wiedzieć, że 29 sierpnia 1404 roku król informuje swoich dostojników, że polecił przebywającym na Węgrzech Polakom natychmiast powrócić do kraju pod karą konfiskaty majątków.

Historia mówi, że nie każdy był świadomy konsekwencji, albo myślał, że może mu nie skonfiskują. A grzebiąc się w historiach napotykam na wzmianki o tym, jak to Kazimierz Jagiellończyk, próbując zażegnać kryzys pospolitego ruszenia, rozpoczął konfiskowanie dóbr osobom uchylającym się od służby. I konfiskował, a konfiskowane dobra dawał innym, mniej skorym do uchylania się od powinności wobec suwerena. We współczesnych społeczeństwach przyjmuje się, że suwerenem jest Naród, czyli wszyscy obywatele.

Oczywiście dziś państwo narodowe przechodzi kryzys. Ale kiedy np. powstawało USA, to tam druga poprawka do ichniejszej konstytucji (weszła w życie 15 grudnia 1791) zagwarantowała każdemu obywatelowi prawo do posiadania i noszenia broni.

Kiedy jakiś czas temu byłem w Waszyngtonie na zaproszenie Sunlight Foundation, to miałem szansę przyglądania się, jak ta fundacja przygotowywała się, a potem przeprowadzała monitoring w zakresie prawa do posiadania broni i regulacji tego zagadnienia. W fundacyjnym "openspejsie" usiadło sześciu wolontariuszy i obdzwaniało legislatury stanowe, by zadać tam pytania o wszelkie regulacje dotyczące tego tematu. Zaczęto zbierać materiał analityczny, by na jego podstawie analizować działania lobbingowe branży zbrojeniowej. To jedno z silniejszych lobby w USA. Finansują kampanie wyborcze, zabiegają o korzystne rozwiązania legislacyjne, bo sprzedaż broni to wielki biznes. Sunlight Foundation zaś, gdzie uczestniczyłem w ich International Fellowships Program, zajmuje się m.in. przejrzystością debaty publicznej.

Czy lobbing jest zły? Nie jest. Uważam, że każdy obywatel powinien być lobbystą i każdy obywatel powinien chcieć i potrafić lobbować za swoimi prawami i w swoim interesie. W demokratycznym państwie prawnym lobbing jednak musi być przejrzysty.

Aby mieć stanowisko w jakiejś sprawie najpierw trzeba zebrać materiał do analizy. Zbierali zatem wolontariusze Sunlight Foundation - informacje o regulacjach stanowych, informacje na temat rynku broni, obrotów związanych ze sprzedażą, zbierali informacje na temat przypadków użycia broni przez obywateli, w tym przypadki użycia broni zabranej komuś, kto legalnie ją posiadał, zbierali informacje na temat finansowania kampanii wyborczych przez poszczególne przedsiębiorstwa oraz organizacje reprezentujące lobby (a nie jest to jedna organizacja taka, tylko wiele). Zbierali to wszystko, by mieć obraz sytuacji. W 2012 roku opublikowano przyczynki do analizy: Gun Control and Gun Rights: Legislation, Policy and Influence (warto m.in. zwrócić uwagę na analizy statystyk wystąpień kongresmenów, którzy w debacie poruszali dany temat - bardzo interesujące; tworzenie takich analiz nie jest możliwe, gdy prawo dostępu do informacji publicznej nie działa).

W Polsce mamy dostęp m.in. do statystyk, które dostarcza nam Policja. To za mało, by na ich podstawie wyciągać wnioski. Dlatego potrzebna jest analityka publiczna na nieco wyższym poziomie.

Jeśli ktoś mnie pyta o mój stosunek do broni, to z jednej strony uważam, że jako obywatel korzystający z pełni praw obywatelskich powinienem móc dysponować środkami, by obronić siebie i swoją rodzinę. Jednocześnie jestem świadomy, że bez umiejętności korzystania z broni, bez świadomości zagrożeń, powszechnie dostępna broń w pierwszym akcie w ostatnim musi wypalić. Jasne też, że przestępcy do broni mają dostęp i tak, a działający zgodnie z prawem obywatele, którzy stosują przepisy ograniczające dostęp do broni, są na potencjalnie gorszej pozycji.

Mam też świadomość, że instytucje demokratycznego państwa (dziś jednak postrzeganego często jako opresyjne wobec obywateli) wykształciły takie instytucje dbania o społeczny porządek i bezpieczeństwo, jak np. Policja. Policja to - wedle ustawy - "umundurowana i uzbrojona formacja służąca społeczeństwu i przeznaczoną do ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz do utrzymywania bezpieczeństwa i porządku publicznego". Jednym z problemów jest to, że Policja może nie cieszyć się zaufaniem społecznym. Przyczyna tego może być taka, że system prawny w Rzeczypospolitej Polskiej nie jest spójny, że w wielu przypadkach działający wbrew interesowi publicznemu nie ponoszą odpowiedzialności, że ludzie działający w ramach obrony koniecznej nie mają pewności prawnej. To jest zaś funkcją poziomu zaangażowania i edukacji "społeczeństwa obywatelskiego". Przestępcy hasają, bo jako obywatele nie reagujemy. To w dużym uproszczeniu.

I oczywiście - gdy tak sobie o tym myślę - gdyby na to dać teraz powszechny dostęp do broni, to tworzy się mieszanka wybuchowa. Ale piszę tu tylko o pewnych czynnikach, które należy wziąć pod uwagę. Nie przedstawiam całej analizy sytuacji, bo tej nie zrobiłem (a proszę zobaczyć, ile już liter w tej notatce napisałem). Nie miałbym nic przeciwko temu, by świadomi, odpowiedzialni obywatele mieli dostęp do broni (tu zwykle w dyskusji pojawia się przykład Szwajcarii, gdzie obywatele mogą mieć pod łóżkiem nawet i karabin maszynowy, ale też tam jest inny system przeszkolenia wojskowego i inna świadomość obywatelskiego zaangażowania, również w sferze obrony państwa).

Nie jestem przekonany, czy czułbym się bezpiecznie w moim kraju, gdyby dziś nagle ktoś zaproponował liberalizację dostępu do broni. Być może raczej byłoby tak, jak to kiedyś wygrzebał w przepastnych księgach sądowych Adam Pszczółkowski, gdy tropił historię naszej rodziny. W 1785 roku zapisano skargę na działania moich kuzynów (a i jednego przodka nawet w tym). Adam wykopał m.in. następujący fragment (AGAD, PGRiO, sygn. 34, k. 209v-210):

Wiel. Grabowski przyjechawszy do zażalających się grunt swój orzących orać zabraniał, woły z płożyc powyprzęgał i też do Nieradowa zagnać roskazał, zaś Ur. Kacper Chrośnicki dobrawszy sobie swego służącego w broń przybranego podczas niedzieli z rana, gdy zażalający się inwentarze swoje dla napasienia na gront Trojany swój własny wygnali, przyjachawszy swemu służącemu strzelać do zażalających się roskazał, zadosyć czyniąc służący woli Pańskiej z fuzyi wystrzelił, sam zaś Ur. Chrośnicki z dobytą szablą zażalających się gonił, bić usiłował, fuzyą wystrzeloną służącemu nabić kazał, która na groncie Płaczkach stojąc nabił, potym posłał swego służącego do Gawarów po synów Pana Alexandra Milewskiego i jego służących, którzy przyjechawszy z fuzyami, pistoletami, szablami, kijmi do tego przygotowanemi, w liczbie osób piętnastu, zaraz Ur. Paweł Milewski przyjachawszy od Ur. Stanisława Milewskiego odwiódłszy pistolet do piersi zmierzywszy sciągnął, któremu tylko na panewce spaliło, Ur. zaś Chrośnicki szablą Ur. Antoninę z Pszczółkowskich Milewską do swego upodobania zbił, inni zaś z broni strzelając zażalających się gonili, bić usiłowali, wymyślali, inwentarze rozganiali i zająć chcieli.

To wszystko moi kuzyni, po jednej i po drugiej stronie tego zajazdu (wspomniany Kacper Krośnicki, wyżej zapisany jako Chrośnicki, to nawet mój 6xpradziadek). I oni wówczas mieli dostęp do broni i korzystali z niej. Opis dramatyczny, ale ciekawe, że tam nikt wtedy nie zginął. Może ktoś był obity, zadrapany, ale warto pamiętać, że to skarga jednej ze zwaśnionych stron w rodzinnym sporze, a skoro się żalić, to czemu nie kolorować? Niemniej nie jestem pewny, czy chciałbym, by dziś tak wyglądały stosunki społeczne i dochodzenie "sprawiedliwości". Nie, jeśli chcę demokratycznego państwa prawnego. A takiego chcę.

Zatem nie ma prostej odpowiedzi. Jeśli chcecie lobbować swoich senatorów i innych polityków za konkretnym rozwiązaniem - nie wystarczy pytać, jaki jest ich stosunek do danej sprawy. Musicie się trochę bardziej zmęczyć i napracować. Musicie mieć argumenty, a argumenty muszą być poprzedzone analizą. Prawo oparte na dowodach. Tak to mniej więcej działa.

A na zdjęciu, które stanowi ilustrację tej notatki, jestem na strzelnicy. Strzelanie stresowe. To jeden z elementów szkolenia, w którym kiedyś uczestniczyłem, a które organizowała Fundacja Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych GROM. Szkolenie strzeleckie prowadził wówczas ppłk Krzysztof Przepiórka. Chcecie dostępu do broni? A potraficie z niej korzystać?