Warszawska debata wyborcza o kulturze

Część uczestników debaty o kulturze

Dziś brałem udział w debacie o kulturze. Debata o kulturze nie jest o kulturze. Debata o kulturze jest o pieniądzach.

Debatę o kulturze zorganizowała ekipa serwisu Mamprawowiedzieć.pl (prowadzonego prez Stowarzyszenie 61). Anons tej debaty można nzaleźć pod tytułem: Debata "Kultura w Polsce 2015-2019": Anusz, Czeszejko-Sochacka, Gadzinowski, Mieszkowski, Sellin, Waglowski... Debata była bardzo fajnym wydarzeniem. Dziękuję organizatorom, że mnie zaprosili. W debacie brali udział kadydaci do Parlamentu z różnych ugrupowań. Byłem jedynym kandydatem do Senatu i jedynym, który startuje w wyborach jako kandydat komitetu wyborczego wyborców (KWW Piotra Waglowskiego).

Na początku zmartwiłem się, czemu dałem publicznie wyraz, że nie było jednak wśród panelistów ministra Sellina (poinformował organizatorów o niemożności udziału z przyczyn osobistych). Cieszyłem się na wspólną debatę, bo chciałem przypomnieć, jak to kiedyś minister Sellin zaprosił mnie na takie eksluzywne konsultacje do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Było to jeszcze w 2007 roku. Opisywałem to wówczas w tekście Pytania o możliwości uzyskania wynagrodzenia autorskiego czyli list do stowarzyszenia KOPIPOL:

Artykuły mojego autorstwa na temat prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego drukowane były w ten sposób m.in. na drukarkach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i wykorzystywane w ramach dozwolonego użytku osobistego przez Sekretarza Stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Jarosława Sellina. Na pytanie: do kogo mam się udać w celu uzyskania przysługującego mi - jako twórcy - wynagrodzenia, Minister Sellin zasugerował, bym zwrócił się do właściwej organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi, które to organizacje na podstawie stosownych przepisów gromadzą opłaty na moją - jako twórcy - rzecz. Postanowiłem zatem skorzystać z tej sugestii.

I wtedy właśnie, w 2007 roku, "wybuchła" ta moja delikatna akcja z pytaniami do KOPIPOLU. I wtedy właśnie dostałem odpowiedź, że nie mogą mnie, twórcy, wypłacić zbieranego w moim imieniu wynagrodzenia, bo wiązałoby się to "ze zbyt dużą atomizacją wynagrodzeń". Okazało się, że system zbiorowego zarządzania prawami autorskimi to lipa. Okazało się, dzięki temu mojemu jednemu pytaniu, że twórcy nie dostają pieniędzy, które są zbierane w ich imieniu i że dostać ich nie mogą. Tak było.

No, ale ministra Sellina dziś z nami nie było podczas debaty, więc nie mogłem mu przypomnieć tamtych dni sprzed ośmiu lat. Tak. To były fajne czasy. Chwilę wcześniej, wraz z Jarosławem Lipszycem, zainicjowałem obchody Dnia Domeny Publicznej w Polsce. Pierwsze takie obchody zostały zorganizowane w 2007 roku właśnie.

Druga część uczestników debaty o kulturze

Debata o kulturze jest o pieniądzach. O pieniądzach, które różne grupy obywateli chcą wydobyć z budżetu państwa (albo - by być precyzyjnym - również z innych źródeł, jak np. właśnie z kasy gromadzonej przez organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskim i pokrewnymi np. z tytułu opłat reprograficznych, a to bez sensu, bo to pieniądze aksjologicznie gromadzone na rzecz twórców z tytułu istnienia dozwolonego użytku osobistego, więc nie są to daniny publiczne). W debacie o kulturze mówi się o kasie. Kulturalna dyskusja o pieniądzach, o tym z czego mają żyć twórcy (cóż, ja w tej dyskusji reprezentuję opartą na ustawie tezę, że wszyscy ludzie na świecie są twórcami; por. Na świecie są miliardy twórców).

Dzieli się czasem włos, by sobie jakoś poradzić z taką niewygodną koncepcją powszechnej twórczości, bo w debacie momentalnie pojawia się wówczas określenie "artysta". No więc nie dość, że jestem twórcą, to jestem też artystą. Jestem poetą, grafikiem, fotografem, producentem wideogramów, fonogramów, pisarzem, publicystą, animatorem, artystycznym wykonawcą, skrzypkiem byłem, performerem jestem czasem, na scenie, na mównicy, na sali szkoleniowej, na konferencji o kulturze.

I wiecie co? Myśmy już w tym miejscu tej debaty byli wiele lat temu. Wtedy też, pod wpływem takich samych ciągów myślowych, proponowałem żartobliwie uruchomienie Kampanii społecznej na rzecz certyfikacji Twórców.

Właśnie dlatego, że debata o kulturze nie jest o kulturze, tylko o pieniądzach, z takim trudem przebija się w niej koncepcja ochrony domeny publicznej (ochrona domeny publicznej jest jednym z czterech priorytetów, o których mówię w tej kampanii wyborczej; por. Dzień Domeny Publicznej A.D. 2012 - niektóre problemy prawnej ochrony domeny publicznej, W celu ochrony domeny publicznej idziemy do sądu, by ustalić datę śmierci Korczaka). Domena publiczna w sferze praw autorskich jest fajna, bo stanowi niejako odpowiednik Rzeczypospolitej. Ochrona domeny publicznej zatem jest bardzo republikańska w treści. A jednocześnie stanowi ona kłopot, bo jak coś jest wspólne, to nie można za bardzo na tym zarabiać (oczywiście można, ale rozwinięcie tego wymagałoby znacznie więcej akapitów niż zakładam dla tej notatki).

Ze względu na to, że debata o kulturze nie jest o kulturze, a o pieniądzach, strasznie wzdrygają się niektórzy, gdy pytam przewrotnie, dlaczego ogranicza się moją wolność nie przewidując możliwości przekazania moich autorskich praw do domeny publicznej zwykłym aktem mojej woli (por. Zrzeczenie się autorskich praw majątkowych?, Od hobby przez Sejm do nauki w przeddzień święta publicznej domeny). Koncepcja samodzielnego, skutecznego zrzeczenia się praw autorskich przez twórcę wywołuje u niektórych polityków brzydki grymas twarzy, jakby zjedli coś kwaśnego, coś niestrawnego. Jak to tak? Zrzec się? Praw, które przysługują twórcy? Rozumiem ten grymas. Wyobraźcie sobie, że coś takiego by się upowszechniło. Wówczas zaczęlibyśmy może w debacie o kulturze rozmawiać o kulturze, nie o pieniądzach....

A ja, skoro to była debata o kulturze, nie dość, że o domenie publicznej mówiłem, to przypomniałem też swoją rolę w akcji wpisania zakazu fotografowania w muzeach do rejestru klauzul abuzywnych prowadzonego przez UOKiK, przypomniałem swoją rolę we wpisaniu zakazu kopiowania książek w bibliotekach do tego rejestru, przypomniałem swoją rolę w walce przeciwko zasłanianiu zdigitalizowanych zbiorów logami różnych instytucji. Przypomniałem, wreszcie, swoją rolę w debacie o ponownym wykorzystaniu informacji z sektora publicznego, w której - dzięki Unii Europejskiej - ostatnio trzeba też uwzględniać "zasoby BAM", czyli te z bibliotek, muzeów i archiwów.

Debata o kulturze to jednak też dyskusja o roli państwa. Każdy, kto debatuje o roli państwa w stymulacji i finansowaniu kultury musi zatem być człowiekiem, który wierzy, przynajmniej w sposób nieuświadomiony, w państwo. Mówi się czasem (i tak było w czasie debaty) o polskiej książce, o polskim filmie, o polskich mediach publicznych. Sentyment? Dziś zauważyłem publicznie, że nawet w wystąpieniu posła Gadzinowskiego ta polskość, się przewijała. Nawet zażartowałem, że poseł Gadzinowski ma całkiem prawicowe, prawie nacjonalistyczne poglądy, gdy mówi o kulturze, tak bardzo mówi o polskiej kulturze.

Niezły klops, co? Bo przecież świat się globalizuje, negocjują nam tu TTIP, dzięki czemu - gdy się pociągnie linię konsekwencji poza jedną, dwie kadencje, widać, że żadnych mediów publicznych być nie może, gdy się myśli o kulturze w kontekście tylko kasy i gdy zanika koncepcja państwa, zanika koncepcja podmiotowości Narodu. Wszak - jak uważam - kultura to element tożsamości wspólnoty. Kultura, a więc też język, tradycja, historia (wielokrotnie trudna i pełna ran zadawanych sobie wzajem przez różne grupy tworzące wspólnotę), obok granic i malutkiej, czasem przez wielu uznawanej już za mało istotną suwerennością, tworzą coś, co możemy nazwać Polską.

Tutaj umieszczę teraz takie nagranie, z jednego z moich wystąpień publicznych. To akurat było w czasie konferencji CopyCamp 2014, kiedy - w kontekście ochrony domeny publicznej - mówiłem o materiałach urzędowych:

Ale w dyskusji o kulturze mówi się o tym, że biedni twórcy, że biedne teatry, że biedne instytucje kultury. Nie tylko to się mówi, ale ten rodzaj przemawiania o kulturze wydaje się dominować. A skoro dominuje, to - tak sobie myślałem siedząc w tym panelu o kulturze, który odbywał się w warszawskiej bibliotece przy ul. Koszykowej, aż dziwne, że kulturą nie zajmuje się ministerstwo finansów.

W debacie o kulturze brali dziś udział:

  • Andrzej Anusz, politolog, kandydat na posła komitetu Kukiz'15 w okręgu Warszawa – powiaty podwarszawskie (20)
  • Ewa Czeszejko-Sochacka, posłanka Platformy Obywatelskiej, menedżerka kultury, kandydatka na posłankę w okręgu Warszawa – miasto (19)
  • Jakub Danecki, działacz na rzecz wolnej kultury, kandydat na posła Partii Razem w okręgu Sosnowiec (32)
  • Piotr Gadzinowski, publicysta, kandydat na posła Zjednoczonej Lewicy SLD+TR+PPS+UP+Zieloni w okręgu Warszawa – miasto (19)
  • Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, kulturoznawca, kandydat na posła w okręgu Wrocław (3) z listy Nowoczesnej Ryszarda Petru
  • Michał Strąk, dyrektor Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy, kandydat na posła Polskiego Stronnictwa Ludowego w okręgu Warszawa – miasto (19)
  • Piotr Waglowski, prawnik, kandydat na senatora w okręgu Warszawa (45)