Ponad rok temu zabawiłem się w "polityczny kompas" i go skrytykowałem

Wykres politycznego kompasu

Jeden z kolegów poprosił mnie w czerwcu zeszłego roku o rozwiązanie testu Politycznego kompasa i o podanie wyniku. Zrobiłem to wówczas. Raz bodaj tylko odpowiedziałem "Strongly Disagree", a to w przypadku pytania o to, że od astrologii wiele zależy. Generalnie plasuję się między Dalai Lamą, a Nelsonem Mandelą (ze wskazaniem na Mandelę). Miałem wówczas i mam nadal kilka krytycznych uwag do tego narzędzia.

Gdy rozwiązywałem test The Political Compass stwierdziłem, że tezy tam stawiane były sformułowane w taki sposób, że miałem kłopot z odpowiedzią, jeśli miałem do dyspozycji jedynie to, że się bardzo zgadzam, zgadzam, nie zgadzam, albo bardzo nie zgadzam. W tym Kompasie nie ma odpowiedzi innych. Wynik może być zatem bardzo, bardzo mylący. Nie dopuszcza się bowiem "wyłamania się" ze schematu proponowanych tam wzorców "publicznej debaty". Zatem pewnie prawidłowy jest to wynik, o ile uzna się, że w tej debacie możliwe są tylko takie alternatywy i tezy, jak w tym Kompasie, a odpowiadający musi mieć zdanie na każdy umieszczony tam temat. Ja zaś w tym teście uznałem za słuszną tezę, że autorytety należy kwestionować. Jeśli zatem ten test cieszy się "autorytetem" - moje krytyczne stanowisko musi dotyczyć również tego testu.

Obawiam się, że taki kompas może wprowadzać więcej zamieszania w głowach osób, które nigdy nie zastanawiały się nad postawionymi tam zagadnieniami, a usiłują się jakoś dopasować do głównego nurtu życia politycznego. No bo weźmy na to, że ten kompas opisuje wszelkie możliwe współrzędne na możliwej płaszczyźnie poglądów. Okazać się może, że w tym paradygmacie nie są możliwe rozwiązania w stylu "trzecia droga", której ktoś jeszcze nie wymyślił.

Uznałem zatem, że pytania testu są tendencyjne. Na przykład pytanie związane z tym, czy szkoła ma głównie przygotowywać do przyszłej pracy. Nie wiem, czy to jest właściwa funkcja. W XIX wieku rzeczywiście taka była filozofia. Zunifikowana szkoła przygotowywała kadry do zunifikowanych fabryk i do wojsk piechoty. Dziś? Dziś możemy sami spróbować odpowiedzieć na pytanie jaki ma mieć cel szkoła i jaki ma mieć cel obowiązek szkolny. Ja sobie odpowiedziałem na to pytanie w ten sposób, że jednak szkoła dziś powinna przygotowywać do świadomego korzystania z wolności i praw człowieka i obywatela, jednak w samym teście takiej odpowiedzi nie było. Skoro zatem padło pytanie o to, czy głównie powinna przygotowywać do czegoś - odpowiedziałem negatywnie. Chociaż wiem, że dziś szkoła nie służy ani temu, by znaleźć pracę (bo szkoła zabija indywidualizm), ani też nie służy temu, by po szkole młodzi ludzie pełniej realizowali swoje prawa i wolności (w tym sensie, że analfabeta łatwiej wpadnie w niewolnictwo).

Generalnie to jest test, który - jak się wydaje - mierzy pozycję ustalaną w stosunku do dyskursu innych osób, a przynajmniej tez, które gdzieś tam jakieś osoby wygłosiły. Wielu też głosi jedno, a potem podejmuje decyzje istotnie inne. Poza tym test odnosi się do całego spektrum różnych poglądów, zatem siłą rzeczy musi być fałszywy. Niektórych tez po prostu nie da się ze sobą pogodzić. Ja wszak jestem tradycjonalistą (chociaż nie przeszkadza mi, że ktoś inny nim nie jest), poza tym ważne są dla mnie prawa obywatelskie, chociaż uważam, że państwo powinno być znacząco ograniczone w swoich funkcjach. Poza tym zabieganie o ochronę dobra wspólnego nie oznacza wcale postulatu zwiększania danin publicznych. Własność "intelektualna" jest dla mnie monopolem, a wyznawana przeze mnie w dużej mierze wolność gospodarcza sprzeciwia się monopolom. I jak to pogodzić na tym grafie?

Stąd mój mandelowaty wynik najpewniej nie jest prawdziwy, stanowi jakiś punkt na mapie nieznanego.

Dziś byłem przesłuchiwany prze libs.tv, czyli serwis prezentujący "liberalny punkt widzenia". Po tych naszych rozmowach i po nagraniu wypowiedzi (będą publikowane dopiero za tydzień) Witold Sokała stwierdził, że moje poglądy można uznać za "zdrowo rozsądkowy libertarianizm". Cokolwiek to znaczy. Bo wiem na pewno, że funkcjonujący w świadomości społecznej "podział" na lewicę i prawicę dla mnie nie znaczy zupełnie nic.